Współczesny człowiek potrzebuje otulenia. Wywiad z Robertem D. Fijałkowskim

Data: 2023-03-16 11:57:29 | artykuł sponsorowany Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Współczesny człowiek potrzebuje otulenia. Wywiad z Robertem D. Fijałkowskim z kategorii Wywiad

– W ludziach tkwi potężne pragnienie miłości, dobra, szlachetności – nawet jeśli wiele osób nie formułuje tego pragnienia wprost. Współczesny człowiek poszukuje otulenia. Staram się je nieść w mojej książce – mówi Robert D. Fijałkowski, autor książki Będę tu z tobą. Powieść bierze udział w plebiscycie „Najlepsza książka na wiosnę". Można na nią głosować na stronie: www.ksiazkanawiosne.pl

Talent można dostać „w spadku” po przodkach, podobnie jak zakodowaną w genach urodę czy charakter?

Talent to tak bardzo ulotna rzeczywistość, że trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Na pewno talent w sensie literackim związany jest z próbą spojrzenia na własne myśli, refleksje, spisania ich, a następnie podzielenia się z innymi. Wydaje mi się, że większość autorów na początku pisze do szuflady, bo czytając cudze książki, doświadczają tego, że ich myśli są inne – albo bardziej precyzyjne, albo zmierzające w inną stronę, albo opisujące rzeczywistość w nieco odmienny sposób. Najpierw próbuje się je spisać głównie dla siebie. A jeśli efekt wydaje się satysfakcjonujący, myśli się o wydaniu książki – tak jest przynajmniej w moim wypadku. Ale też, przyznam szczerze, że kiedy po przeczytaniu mojej powieści ktoś pisze: gratuluję talentu, to jest mi bardzo miło, ale nie wiem tak do końca, jak do tego podejść. Faktycznie, o ile w kontekście dziedziczenia łatwo możemy zidentyfikować swój zewnętrzny wygląd czy zachowanie, o tyle talent bardzo często bywa prawdziwym zaskoczeniem dla kogoś, kto jest nim obdarowany. 

Pytam o to także dlatego, że bohaterka Pańskiej książki, Zuzanna, dzieli tę samą pasję, co jej niedawno zmarły dziadek.

Myślę, że to dużo bardziej skomplikowana kwestia niż tylko sama genetyka. Nie sądzę, byśmy dziedziczyli talent, czułość postrzegania rzeczywistości, zdolność do tego, by swą wrażliwość przelać na papier, płótno czy kliszę fotograficzną w taki sposób, by efekt był interesujący dla innych ludzi. Nawet jeśli przyjmiemy dziedziczność talentu, to będzie to raczej tylko pewnego rodzaju fundament. Predyspozycja, a nie umiejętność.

Ale czasem rodzina pomaga w odkryciu tego talentu.

Obawiam się, że częściej bliscy nakładają na dzieci klosze, pod którymi ciężko się oddycha. Potrafimy dość dokładnie przedstawić własną projekcję odnośnie do tego, jak wyobrażamy sobie życie naszych dzieci. Sądzę jednak, że dojrzałość stara się raczej pokazywać bliskim możliwie szeroko, świat i związane z nim możliwości, oraz sposoby jego postrzegania. Jako rodzic mogę powiedzieć dziecku: „Moje życie potoczyło się tak i tak. Ja sam podejmowałem takie decyzje", albo: „Te studia dają Ci takie możliwości". Później jednak trzeba pozwolić na dokonanie samodzielnego wyboru. Nawet jeśli po latach może okazać się błędny.

Wspólne zainteresowania – w tym przypadku fotografia – potrafią łączyć różne pokolenia?

Zuzannę i jej dziadka łączy, moim zdaniem, przede wszystkim wrażliwość postrzegania świata, natomiast Zuzanna w pewnym momencie życia doświadcza tego, że cel, ukierunkowanie tej wrażliwości, jest jakby trochę „nie jej". Że choć lubi trzymać w ręku aparat, który jest synonimem jakiegoś talentu, to może tę migawkę, obiektyw nakierować w różny sposób. Może nałożyć nań czarno-biały filtr, wykorzystać krótki lub długi obiektyw, a wówczas całą rzeczywistość będzie postrzegać zupełnie inaczej. Wydaje mi się, że pokazanie młodemu człowiekowi całego arsenału środków wyrażania się jest jednym z najważniejszych zadań, jakie stoją przed starszym pokoleniem. Świat naprawdę można postrzegać i opisywać w różny sposób. Chciałem w powieści pokazać, jak ważne jest oglądanie świata przez różne obiektywy. A to, że młodzi nieustannie chcą poszukiwać swoich własnych, jest szalenie pozytywnym zjawiskiem.

Wspomniał Pan o pokazywaniu świata młodym ludziom – to właśnie do nich skierowana jest Pańska powieść?

Mam syna, który jest w wieku jednego z bohaterów tej książki –  Łukasza. Na pewno punktem wyjścia pisania wielu powieści – w tym także i mojej – jest człowiek, spojrzenie na jego serce i umysł. Ale wydaje mi się, że szamotanie się z rzeczywistością, chęć znalezienia się w niej, zrozumienia świata, tego, jak szybko się zmienia, to problemy na tyle uniwersalne, że nie dotyczą jedynie dwudziestolatków, lecz także w ogóle człowieka, który – choć prowadzi życie osiadłe – to jest istotą nieustannie wędrującą, a jego umysł wciąż pozostaje w ruchu. Dzisiejszy świat stale stawia przed nami nowe wyzwania, z którymi musimy się zmierzyć. Dlatego ta powieść jest w równym stopniu kierowana do mojego syna, co do mnie i moich rówieśników, do kobiet i mężczyzn, którzy chcą zachować w sobie młodość i pozwolić, by świat ich nieustannie zadziwiał i zaskakiwał.

Wierzy Pan, że takie zadziwianie światem, a także oprowadzanie po nim czytelników, to właśnie zadanie literatury? 

Wierzę, że choć dziś spadła wartość słowa, choć zdewaluowane są autorytety, to człowiek wciąż szuka płaszczyzn, w których może się poczuć bezpiecznie. Nie sądzę, by literatura miała pełnić funkcję taniego poradnictwa. Chciałbym zwrócić za to uwagę na fakt, że jedną z najcenniejszych umiejętności, jakie może posiąść człowiek, jest zdolność do samokrytycyzmu, do krytycznego myślenia o świecie. Uważam, że jako ludzie jesteśmy powołani do refleksji nad rzeczywistością. Jeśli literatura jest w stanie skłonić człowieka do zastanowienia się nad światem, w którym żyje, do spojrzenia nań w nowy sposób, to tak właśnie powinno być, taka jest jej rola i taką literaturę chciałbym tworzyć. Oczywiście nie jest to dzisiaj proste, dlatego że słowo jest zdewaluowane, informacji jest tak wiele, a kolejne obrazy tak szybko przesuwają się przed naszymi oczami, że nie jesteśmy w stanie ich wyselekcjonować czy poświęcić im wystarczająco dużo uwagi. Literatura może dziś skłonić człowieka do skupienia się na konkretnym obrazie, pokazać, że wszystko to, obok czego człowiek przechodzi obojętnie, czemu nie poświęca wystarczająco dużo uwagi, może stanowić dla niego wartość.

Niektórzy z recenzentów piszą, że w swojej książce „odczarowałem Kraków". Tymczasem ja po prostu pokazałem fotografie, obrazy, które sam widziałem. Chciałem, by te sceny w mojej powieści zastygły w całej aurze, którą dostrzegłem oczami wyobraźni. Chciałem pokazać, że to wszystko stanowi pewną wartość. Pewną, to nie znaczy „jakąś tam”, tylko konkretną, niezaprzeczalną.

W swojej książce staram się uwypuklić lub pokazać to, czego w codzienności często nie zauważamy. To jest, moim zdaniem, rola literatury.

Wielu współczesnych twórców stawia na akcję, na mało konkretne sceny, nad którymi nie trzeba – a może nawet: nie powinno się zanadto skupiać. W dzisiejszych książkach ważne jest to, co człowiek powie, co z siebie wykrzyczy, jak wyrazi własne emocje, swój bunt. Literatura może skupić uwagę człowieka na otaczającej go rzeczywistości. Tego sam szukam w książkach – i to chcę zaproponować moim czytelnikom. 

Traktuje Pan swoją książkę jak katolicką odpowiedź na popularność powieści new adult?

Nie będę ukrywał, że jestem wierzącym i praktykującym chrześcijaninem, ale na rzeczywistość patrzę otwartymi oczami. Nie widzę świata przez pryzmat czarno-białych klisz, symboli. Staram się postrzegać rzeczywistość jako taką, jaką jest. Równocześnie mam świadomość tego, że w ludziach tkwi potężne pragnienie miłości, dobra, szlachetności – nawet jeśli wiele osób nie formułuje tego pragnienia wprost. Współczesny człowiek poszukuje otulenia. Staram się je nieść w mojej książce, ale nie chciałbym, by traktowano ją jak wyłącznie katolicką. Kiedy rozmawiam z ludźmi – na przykład w pociągu – widzę, że mają takie same pragnienia jak ja, a w wielu przypadkach wyznają podobne wartości – nawet, jeśli nie określają się jako chrześcijanie. Uważam, że opisuję rzeczywistość, która nie jest tylko katolicka – jest po prostu ludzka. Moim zdaniem moralność jest funkcją duchowości i spojrzenia na świat, rzeczywistość, człowieka – nie odwrotnie.

I o tym również opowiada Pańska powieść.

Moja książka mówi o różnych sposobach patrzenia na świat, o poszukiwaniu własnego „obiektywu", przez który moglibyśmy patrzeć na rzeczywistość, o poszukiwaniu siebie w tej rzeczywistości. Uważam, że jest to możliwe tylko wówczas, gdy człowiek staje przy drugim człowieku i styka się ze zrozumieniem oraz akceptacją. Myślę, że człowiek nie jest w stanie w pełni zrozumieć siebie czy świata bez drugiego człowieka. Potrzebujemy dziś tego, by móc stanąć przy drugim człowieku i wspólnie zmierzyć się z otaczającą nas rzeczywistością. I o tym opowiada moja książka.

Dziadkowi głównej bohaterki zabrakło odwagi, by stanąć obok Zuzanny i wspólnie zmierzyć się ze światem, a także z tajemnicami, jakie skrywał?

Myślę, że zabrakło mu pokory względem siebie samego, co jest fundamentem porozumienia, dialogu, akceptacji. Otwartość oznacza, że muszę odsłonić się przed drugim człowiekiem, powiedzieć: „Taki jestem, to mi się udało, a to nie".

Przywołuję w powieści historię Józefa Egipskiego, wydarzenia, które rozgrały się 4000 lat temu. Choć opisane są w Biblii i wydaje nam się, że doskonale je znamy, uważam, że wciąż wiele możemy w nich odkryć. Być może fundamentem życia Józefa jest to, że potrafi opowiadać o swojej historii, zmierzyć się z nią, choć wcale łatwa nie była.

Wartość opowieści Józefa nie jest związana z tym, jakiego bólu doświadczył ze strony bliskich. Kluczowe jest w niej to, jak w trudnych momentach doświadczał obecności Boga. Jeśli Józef próbowałby uciec od swojej przeszłości, od znaków działania Opatrzności, wszedłby w pozbawiony światła tunel. Przywołuję w powieści obraz człowieka tkwiącego w studni. Jest to dla mnie obraz bardzo przejmujący i sugestywny. Czasem trzeba znaleźć się w tak trudnej sytuacji, by doświadczyć błogosławionego uwolnienia.

Przywołując tę historię, chciałem zwrócić też uwagę na to, że Biblia pełna jest podobnych opowieści – opowieści niejednoznacznych, które wymagają myślenia, odpowiedniego ustawienia względem rzeczywistości.

Warto je odkrywać, niezależnie od wiary, światopoglądu?

Opowieść o Józefie Egipskim można zamknąć w wielu słowach. Do najważniejszych  z całą pewnością należy przebaczenie. A ta materia jest dziś tak powszechna, że nie da się obok niej przejść obojętnie. Wystarczy włączyć wiadomości – wszystko jedno, na jakim kanale – by po dwudziestu minutach zapisać kilka kartek przykładami, w których konieczność przebaczenia, elementarnego zrozumienia drugiego człowieka, sama się nasuwa. Przykładami sytuacji, w których ktoś powinien komuś przebaczyć, zrozumieć coś ze sposobu myślenia drugiego człowieka. Historia Józefa wydarzyła się 4000 lat temu. Być może buddyści znają podobną opowieść, być może analogiczne historie obecne są w innych wierzeniach, bo przebaczenie jest elementarną zdolnością ludzkiego serca. Bez przebaczenia będziemy tkwić w naszych wewnętrznych studniach, z których widać bardzo niewielki wycinek świata. Z tej perspektywy na pewno nie dostrzeżemy ludzi żyjących wokół nas, będziemy tkwili we własnym mroku.

Za granicami Polski mamy wojnę, tuż obok nas żyją tysiące uchodźców z Ukrainy. Przecież każdy z nich boryka się z podobnym problemem, zastanawia się nad tym, jak przebaczyć bratu – niezależnie od tego, czy brat ten mówi po rosyjsku, czy po ukraińsku.

Uniwersalność tej opowieści – podobnie jak i innych historii biblijnych – polega też na tym, że jest łatwa do przeniesienia do współczesnego świata. Stosunki biznesowe, menedżerskie, rodzinne – wszystko to znajdziemy w przypowieściach i w Biblii, wystarczy tylko popatrzeć na nie w otwartości, korzystając z szerokokątnego obiektywu, o którym rozmawialiśmy. Dzięki niemu dostrzeżemy opisane w Piśmie Świętym wydarzenia w szerszym kontekście, zrozumiemy, że zachowania bohaterów biblijnych oddają pewne modele, sposoby działania. Odkryjemy, że te opowieści jakoś pasują do naszego życia, rezonują z nim – bez względu na to, jakiego wyznania jesteśmy ani czy w ogóle chodzimy do kościoła.

Czy człowiek może w Biblii znaleźć to otulenie, płaszczyznę w której poczuje się bezpiecznie? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Nie ma tu odpowiedzi uniwersalnej. Autor powieści może jedynie wręczyć aparat i obiektywy. Każdy musi wybrać odpowiedni dla siebie.

Powieść Będę tu z tobą kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.