Feminatywy to nic nowego? Kolejny głos w burzliwej dyskusji na temat języka

Data: 2024-03-18 09:47:12 | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Martyna Kozieł
udostępnij Tweet

Feminatywy to od pewnego czasu przedmiot gorących dyskusji, która dzieli użytkowników polszczyzny. Niektórzy wskazują ich istotną wagę, inni – krytykują, uznając je za wymysł feministek. Czym są tak naprawdę i jaka stoi za nimi historia? Postanowiono to sprawdzić.

Feminiatywy w języku polskim – kadr z afiszu z 1946 rokuźródło: kadr afiszu z 1946 roku ze zbiorów elektronicznych Biblioteki Narodowej

Nazwy żeńskie, inaczej zwane feminatywami, wzbudzają kontrowersje wśród części Polek i Polaków. Część uważa, że feminatywy są potrzebne, dla innych – to zaśmiecanie polszczyzny. Jak podkreślają językoznawczynie i językoznawcy, tego rodzaju formy istnieją w naszym języku od bardzo dawna. Tą sprawą zajęła się również Agnieszka Małocha, profesorka z Uniwersytetu Wrocławskiego. Co udało jej się ustalić?

Feminatywy w najstarszych źródłach – historia feminatywów

Feminatywy to formy, które pojawiają się już w najstarszych źródłach. Kilkanaście nazw żeńskich odnotowano w Dykcjonarzu Jana Murmeliusza z 1526 r. Padają tam takie wyrazy jak: składaczka (czy poetka), sádowniczká, szwaczká, tkaczká, włodárká. Nazw żeńskich nie brakuje również w słownikach historycznych z XIX i XX wieku oraz dawnych tekstach prasowych, dokumentach urzędowych, ulotkach i innych.

Przeczytaj także: Synowie Gabriela Garcíi Márqueza zdradzili ojca? Książka noblisty opublikowana pośmiertnie bez jego zgody

Profesorka Agnieszka Małocha, kierowniczka jednej z pracowni Instytutu Filologii Polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, w rozmowie z PAP powiedziała:

We wrocławskiej Pracowni Badań nad Słowotwórstwem Nazw Żeńskich od lat gromadzimy użycia historycznych i oczywiście współczesnych feminatywów

Badaczka zauważa również, że formy żeńskie stanową naturalny element języka i są poprawne oraz zgodne z systemem. Społecznie jednak nie wszystkie tego typu nazwy są akceptowane, co może być wynikiem różnorakich procesów. Zauważa ona również, że: 

[...] feminatywy należą do takiej kategorii słowotwórczej, której twory są wyjątkowo mocno, wyraźnie i wielostronnie uwikłane w pajęczynę różnych, zmiennych zależności polityczno-kulturowych. Metafora pajęczyny wydaje się trafna ze względu na to, że od ponad 120 lat trwa proces uwalniania się nazw żeńskich z sieci rozmaitych uwikłań pozajęzykowych: emancypacyjnych, socrealistycznych, feministycznych.

W okresie międzywojennym, wraz z emancypacją kobiet, pojawiało się coraz więcej nazw żeńskich. Wszystko zmieniło się po wojnie, kiedy to zaczęto używać głównie męskich tytułów i nazw zawodów. Jeśli chodzi o feminatywy, to w użyciu pozostały tylko nazwy zawodów, które stereotypowo i tradycyjnie były wykonywane przez kobiety (np. pisarka, aktorka, malarka), lub takie o niezbyt wysokiej randze społecznej (np. fryzjerka, sprzątaczka). Prestiżowe stanowiska były kojarzone głównie z męskimi formami i często tylko fleksyjne końcówki wskazywały, że wykonuje je płeć żeńska.

Czy trzeba używać feminatywów?

Profesorka Agnieszka Małocha zauważa, że nazwy żeńskie współcześnie bywają kojarzone z jakąś ideologią. Równocześnie wprowadzając je do języka, powinny one pozostać nienacechowane w żaden sposób. W końcu stanowią istotny i potrzebny element języka. Badaczka dodaje również:

Oczywiście proces ten powinien przebiegać demokratycznie, czyli nie na siłę, lecz zależnie od potrzeb danej osoby, jej świadomości, wrażliwości językowej i sytuacji komunikacyjnej. 

Warto zauważyć, że widać to m.in. w trwającej obecnie kampanii wyborczej. Część kobiet startujących w wyborach samorządowych nazywa się w materiałach wyborczych kandydatkami, inne – pozostają przy męskoosobowej formie „kandydat”. Istotne jest, że to od kobiety zależy, czy decyduje się na użycie feminatywu. Uwagę zwracają na to również twórczynie i twórca wydanego przez Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego „Inkluzywnego narzędziownika stanowisk, funkcji i zawodów”, słownika przygotowanego z myślą o wspólnocie śląskiej uczelni.

Na pytanie: „Czy trzeba używać nazw żeńskich, czyli feminatywów?”, odpowiadamy NIE. Na kolejne: „Czy można używać nazw żeńskich, czyli feminatywów?” – już zdecydowanie TAK. Prosimy jednak, aby pamiętać, że decyzja w tej sprawie zależy od preferencji osoby pełniącej daną funkcję, zajmującej stanowisko, posiadającej tytuł, stopień, wykonującej jakąś czynność czy zawód oraz preferencji kogoś, kto mówi o takiej osobie. Tylko dzięki takiemu nastawieniu możemy zrealizować cel nadrzędny, jakim jest poszanowanie różnorodności oraz potrzeby swobodnego i wolnego od nacisku jej wyrażania

– czytamy we wprowadzeniu do słownika.

W ostatnich 30 latach polszczyzna dynamicznie się zmieniała. Wpływ miało na to, między innymi, rozwinięcie się komunikacji internetowej. Współcześnie więc feminatywów przybywa. Jak wskazuje prof. Małocha z Uniwersytetu Wrocławskiego, „powrót nazw żeńskich do polszczyzny ogólnej szczęśliwie trwa”.  Tworzone i wprowadzane są nowe formy, które często stanowią zapożyczenia z języka angielskiego funkcjonujące z określonym przyrostkiem. Wypełniają one luki dotyczące nazewnictwa kobiet.

Przeczytaj także:


źródła: naukawpolsce.pl wydawnictwo.us.edu.pl

Tagi: literatura,

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Znajdziesz mnie wśród chmur
Ilona Ciepał-Jaranowska
Znajdziesz mnie wśród chmur
Pies na medal
Barbara Gawryluk
Pies na medal
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Pokaż wszystkie recenzje